Jak i kiedy skutecznie zdywersyfikować portfel

Gdy na rynku kapitałowym panuje hossa, nikt nie zastanawia się nad detalami: ryzykiem, zmiennością stóp zwrotu, dywersyfikacją portfela. To niewybaczalny błąd.

W czasach wzrostów szczytem dywersyfikacji jest posiadanie papierów kilkunastu spółek różnej wielkości i reprezentujących rozmaite branże. O obligacjach czy gotówce w portfelu nikt nawet nie chce słyszeć. Tego typu myślenie nie jest cechą właściwą jedynie inwestorom indywidualnym. Także fundusze inwestycyjne, których statuty na to pozwalają, lokują w akcje tak wiele, jak się da. Poszukiwanie innych niż akcje instrumentów zaczyna się z reguły dopiero wtedy, gdy na giełdzie pojawiają się oznaki poważnych kłopotów. Wówczas zaczyna się mówić o walutach, złocie, surowcach, inwestycjach alternatywnych. Bardziej zapobiegliwe fundusze zwykle mają już coś pod ręką – coś, co w razie potrzeby można szybko podsunąć klientom.

Do elementarza każdego inwestora należy potoczna wersja uczonych badań mówiąca, by nie wkładać wszystkich jajek do jednego koszyka. Ta oczywista zasada jest przyjmowana z pełnym zrozumieniem i akceptacją. W praktyce jednak lekceważy się ją i stosuje w uproszczonej wersji.

Teoria Harry’ego Markowitza, laureata Nagrody Nobla, dowodzi, że wzbogacenie portfela o papiery każdej kolejnej spółki prowadzi do zmniejszenia ryzyka. Jest ono rozumiane jako zmienność stóp zwrotu – im bardziej stopy zwrotu z danego papieru wartościowego są zróżnicowane w ciągu jakiegoś czasu, tym większe ryzyko dla inwestora. Markowitz udowodnił, że nawet z ryzykownych akcji można skonstruować portfel w taki sposób, że jego łączne ryzyko będzie mniejsze niż wynikające z poszczególnych akcji wchodzących w jego skład. Można więc przyjąć, że im większa różnorodność składu portfela, tym mniejsze ryzyko. Jest tak oczywiście tylko do pewnego momentu. Nie można przecież mechanicznie zakładać, że ryzyko portfela składającego się z akcji dwustu spółek będzie mniejsze niż takiego, który zbudowany jest z papierów stu firm.

Dywersyfikacja nie opiera się jedynie na ilości. Każdy inwestor dobierając papiery do portfela kieruje się wieloma kryteriami, takimi jak wielkość firmy, jej wyniki finansowe, wcześniejsze stopy zwrotu, branża, w jakiej firma działa itp. Ich zastosowanie jest dodatkowym wsparciem dywersyfikacji portfela, służącej zmniejszaniu ryzyka przy jednoczesnym dbaniu o odpowiedni poziom zysku.

Wiele problemów związanych z dywersyfikacją załatwia lokowanie środków za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. Jedna uwaga — korzystając z ich usług nie należy całkiem zapominać o… dywersyfikacji. Mamy przecież do wyboru różne kategorie funduszy, od akcyjnych (które mogą w tego typu papiery lokować nawet 100 proc. środków), po zrównoważone, stabilnego wzrostu. Różnią się one zarówno skalą ryzyka, jak i wysokością osiąganych stóp zwrotu. Wraz ze zmianami warunków panujących na rynku, inwestor może przenosić środki z funduszy agresywnych do bardziej bezpiecznych lub odwrotnie. Może też stosować zestaw kilku różnych rodzajów funduszy.

Marzeniem każdego inwestora jest portfel o możliwie niewielkim ryzyku, czyli małej zmienności stóp zwrotu, ale jednocześnie przynoszący wysokie zyski w dłuższym horyzoncie. Jednym ze sposobów osiągnięcia tego celu jest dywersyfikacja terytorialna, czyli lokowanie części środków w fundusze inwestujące w akcje firm zagranicznych. Rynki w różnych krajach świata w tym samym czasie znajdują się w różnych fazach – na jednych trwa dynamiczny wzrost, na innych stabilizacja czy łagodna zwyżka. Najczęściej można znaleźć taką ich mieszankę, która przyniesie niezłe rezultaty.
Wciąż jednak poruszamy się w kręgu akcji, a więc aktywów tej samej kategorii, 0 podobnych cechach, w tym ryzyku. Pamiętać także należy o tym, że rynki akcji są od siebie coraz bardziej zależne i poruszają się mniej więcej w tym samym rytmie, a więc korelacja zmian kursów i stóp zwrotu na rynkach poszczególnych państw czy regionów jest coraz większa, co ogranicza efekty tego typu dywersyfikacji.

Moda na inwestycje w BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) jest być może w pełni uzasadniona w przypadku klientów w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Wielkiej Brytanii, ale chyba jeszcze nie w Polsce. Fakt, że na giełdach w Ameryce Południowej, Azji i innych egzotycznych rynkach (np. w Afryce) można było osiągnąć bardzo wysokie stopy zwrotu, nie świadczy o niczym innym, jak tylko o tym, że skala poniesionych tam strat może być równie wysoka. Oprócz akcji, obligacji i innych najbardziej popularnych instrumentów finansowych, inwestorzy mają do dyspozycji także sporo ciekawych możliwości większego zróżnicowania składu portfela. Chodzi tu przede wszystkim o dobór takich rodzajów aktywów, których ceny poruszają się w różnych względem siebie cyklach, a stopy zwrotu nie są ze sobą skorelowane.

Obserwacje wskazują na wiele interesujących współzależności stóp zwrotu z różnymi rodzajami aktywów. W przeszłości dobre efekty dawało dodawanie do portfela akcji nieruchomości lub związanych z nimi instrumentów finansowych. Bardzo popularne były fundusze nieruchomości, takie jak amerykańskie Real Estate Investment Trust (REIT) oraz ich odpowiedniki w innych krajach (np. European Public Real Estate Index czy Tokio Stock Exchange REIT Index). Najczęściej stopy zwrotu z nieruchomości były słabo skorelowane ze stopami zwrotu na rynku akcji. W czasach rosnącej inflacji dużym powodzeniem cieszyły się także inwestycje we wszelkiego rodzaju dobra materialne oraz instrumenty finansowe z nimi związane. Najlepszymi tego przykładami były złoto, inne metale szlachetne i przemysłowe, surowce, a także dzieła sztuki i różnego rodzaju przedmioty kolekcjonerskie.

Niestety, niewiele jest jeszcze na naszym rynku funduszy oferujących portfele bardziej zróżnicowane pod względem rodzajów aktywów, w które lokują środki powierzane przez klientów. Wyjątkiem mogą być fundusze hedgingowe, które nie mają takich ograniczeń co do składu portfela jak tradycyjne fundusze.

Trzeba jednak pamiętać, że współczynniki korelacji między cenami i stopami zwrotu różnych rodzajów aktywów mogą się w sposób istotny zmieniać w czasie. Choć zwykle zmiany cen akcji, nieruchomości i surowców przebiegają w różny sposób, to jednak w ciągu kilku ostatnich lat mieliśmy do czynienia z hossą na niemal wszystkich rynkach, a więc trudno było osiągnąć efekty typowe dla dywersyfikacji portfela. Oznacza to, że nawet jeśli ktoś ma portfel mocno zróżnicowany, to nie można mieć gwarancji, że nie oprze się on niekorzystnym zmianom na rynku, jeśli takie nastąpią. Niedawno mieliśmy przykład takiej sytuacji, gdy kryzys na amerykańskim rynku nieruchomości przełożył się na rynki akcji i innych instrumentów finansowych, powodując spore perturbacje. Trzeba więc ciągle śledzić sytuację i poszukiwać takich rynków i instrumentów, które charakteryzują się w danym momencie najmniejszą współzależnością i mają potencjał wzrostu. W niepewnych czasach termin „aktywna przebudowa portfela” nabiera nowych znaczeń.

© Kurier Finansowy, Bogdan Przasnyski

Komentarze

Skomentuj