Doradca nie uwalnia od ryzyka

Inwestowanie we współpracy z doradcą jest bezpieczniejsze niż w pojedynkę. Musimy się jednak liczyć z ryzykiem strat, których nikt nam nie zrekompensuje

Nim powierzymy nasze oszczędności doradcom, warto się zastanowić, czy nasze pienią- dze będą w ich rękach bezpieczne oraz na jakich zasadach będą oni ponosić odpowiedzialność za swoje działania.

Kluczowe decyzje podejmuje klient, doradca może przesądzić o szczegółach

Na początek dobre informacje dla inwestorów: zarządzanie portfelem, w którego skład wchodzi co najmniej jeden tzw. maklerski instrument finansowy, oraz doradztwo inwestycyjne dotyczące takich instrumentów, dopuszczonych do zorganizowanego obrotu, jest działalnością regulowaną przez prawo, która może być wykonywana tylko po uzyskaniu zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego (KNF). Ponadto wykonywanie zawodu doradcy inwestycyjnego wymaga zdania państwowego egzaminu z zakresu prawa i ekonomii oraz wpisu na listę prowadzoną przez KNF, ściśle nadzorującą działalność firm inwestycyjnych (banków i domów maklerskich). Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych prowadzi i zarządza systemem rekompensat, w którym gromadzone są środki na wypłaty dla inwestorów w razie problemów domu maklerskiego. Polskie prawo zawiera więc wiele zabezpieczeń chroniących interesy inwestorów. Nie znaczy to jednak, że współpraca z doradcą zapewnia zupełnie spokojny sen.

Przyjrzyjmy się odpowiedzialności

firm inwestycyjnych wobec klientów. Proponują one zasadniczo dwa typy usług. Po pierwsze, w ramach umowy o doradztwo oferują możliwość korzystania z opinii, analiz, komentarzy i rekomendacji przygotowywanych przez swoich analityków. Na podstawie tego typu informacji klient sam podejmuje decyzje inwestycyjne. Może również – i to jest druga sytuacja – zawrzeć z firmą inwestycyjną umowę o zarządzanie portfelem. W tym układzie powierza jej określoną kwotę, by w jego imieniu podejmowała decyzje inwestycyjne.

Ta gorsza wiadomość dla inwestorów brzmi: niezależnie od wyboru między tymi dwiema formami współpracy, właśnie oni ponoszą ryzyko. W pierwszym przypadku, za podejmowane przez siebie decyzje. Opinie, analizy oraz komentarze nie stanowią podstawy do dochodzenia roszczeń, nawet gdy inwestor ściśle się do nich zastosuje i mimo to nie osiągnie satysfakcjonujących wyników.

Firma inwestycyjna jest zobowiązana do tego, aby analizy oraz rekomendacje przedstawiane klientowi były wykonane z należytą starannością, zgodnie z najlepszą wiedzą jej pracowników. Mogłaby więc zostać pociągnięta do odpowiedzialności tylko wówczas, gdyby jej analizy okazały się nierzetelne, nie uwzględniały wszystkich informacji znanych sporządzającym je analitykom lub świadomie wprowadzały w błąd. Jeżeli więc jakiś czas temu nasz doradca polecił nam inwestycję w dolary amerykańskie, teraz możemy jedynie poszukać lepszego doradcy.

Inna sprawa, że choć firmy inwestycyjne nie ponoszą odpowiedzialności za udzielane rekomendacje, to ich działalność opiera się bądź co bądź na zaufaniu klientów, więc nie mogą sobie pozwolić na wpadki.

W przypadku zawarcia umowy o zarządzanie portfelem zakres odpowiedzialności firmy inwestycyjnej jest szerszy, ale to nadal klient ponosi pełne ryzyko rynkowe związane z lokowaniem pieniędzy. Wskazuje on bowiem akceptowany poziom ryzyka oraz wybiera strategię.

Firma inwestycyjna jest odpowiedzialna za zarządzanie portfelem z należytą starannością, zgodnie z ustalonymi zasadami. Umowa o zarządzanie portfelem nie jest bowiem tzw. umową rezultatu. Jeżeli wartość portfela spada, klient może domagać się odszkodowania od firmy inwestycyjnej. Musi jednak udowodnić, że jego strata jest wynikiem zaniedbań leżących po stronie tej firmy. To zadanie dość karkołomne, w zdecydowanej większości przypadków spadek wartości inwestycji jest efektem zjawisk, za które firma inwestycyjna nie odpowiada. Klient może również dochodzić roszczeń, jeśli dojdzie do naruszenia umowy, na przykład zostanie przekroczony limit zaangażowania w poszczególne instrumenty. Niemniej wynagrodzenie doradcy jest niemal zawsze uzależnione od efektywności zarządzania portfelem. Niejako dzieli więc on z klientem ryzyko rynkowe, co bywa skuteczniejszym zabezpieczeniem niż najlepiej nawet skonstruowana umowa.

System rekompensat

Zabezpiecza on wypłatę środków po upadłości domu maklerskiego, w przypadku
stwierdzenia przez KNF, że nie jest on, w stanie z powodu sytuacji finansowej 1 i spełnić
i w najbliższym czasie, roszczeń inwestorów. System gwarantuje wypłatę 100 proc. , środków do 3 tys. Euro.

W Wachovia Securities w USA.W 2006 r. 1 wyszło na jaw, że spółka inne wyniki i pokazuje klientom, a inne organom , nadzoru, ówczesna KPWiG odebrała WGI DM licencję, spółka upadła, a w ślad za nią WGI Consulting. Przewodniczący KPWiG złożył pozew o odszkodowanie przeciw członkom zarządu WGI DM w imieniu klientów i w lutym 2008 r. ruszyły wypłaty z systemu rekompensat. Przeciw zarządowi toczą się też postępowania karne. Inaczej było w sprawie InterBrok, która wybuchła w 2007 roku. InterBrok Investment E. Drożdż i Spółka sp.j. obiecywała krociowe zyski z rynku forex.

Gdy inwestycje szły coraz gorzej, właściciele firmy postanowili się ulotnić ze środkami klientów. De facto firma prowadziła działalność maklerską, ale bez zezwolenia KNF (na stronie internetowej publikuje ona listę posiadających zezwolenia). Klienci nie mogą więc skorzystać z rekompensat. Pozostaje im droga sądowa przeciw InterBrok Investment i jej wspólnikom (wobec tych ostatnich toczą się sprawy karne).

Anna Grzy wczak-Kubiak, Krzysztof Palisz, Forbes

Komentarze

Skomentuj